Grześczak Inga
Inga Grześczak o sobie:
Mając za ojca poetę, a za matkę artystkę-malarkę, dorastałam w domu wypełnionym książkami, albumami, sztalugami i nieustannymi dyskusjami o literaturze i sztuce; była to dla mnie atmosfera do tego stopnia naturalna, że dorósłszy zdumiałam się: nie u wszystkich innych dzieci jest tak samo!
Kiedyś w Domu Pracy Twórczej w Oborach pod Warszawą (dokąd rodzicom-twórcom pozwalano niekiedy zabierać dzieci – byle były grzeczne) posadzono nas w jadalni przy jednym stoliku z państwem Parandowskimi. Jan Parandowski napisał dla mnie dedykację w swojej Mitologii – to był mój pierwszy krok w starożytność.
W liceum jako jedyna z całej szkoły zdawałam maturę z łaciny – inni uczniowie przychodzili mnie oglądać. W dalszym ciągu, kiedy mówię, że jestem filologiem klasycznym, budzi to niejaką konsternację u rozmówcy. Filolog klasyczny – ki diabeł? Mam wrażenie, że to pytanie często zadają też sobie moi studenci. Łacina, antyk, Cyceron, Wergiliusz… ki diabeł? Zazwyczaj okazuje się, że nie taki ten diabeł straszny, jak go malują.